Pobierz plik

Transkript

Pobierz plik
Jan Filip Stani³ko*
Jerzy Stempowski jako krytyk
nowoczesnej Europy
Pisanie o eseju jest rzecz¹ trudn¹. Amorficznoœæ, wysokie
zindywidualizowanie treœci, jawnie subiektywny punkt widzenia
nie pozwalaj¹ na przyjêcie klasycznej konwencji gatunkowej
– rozprawy. Wydaje siê, ¿e o eseju najlepiej jest pisaæ równie¿
w formie eseistycznej. „Esej to rodzaj artystycznego zapisu
przygód intelektualnych i doznañ ¿yciowych cz³owieka, którego
œwiadomoœæ ci¹gle wykracza poza granice „ja” ku œwiatu, ku
drugiemu cz³owiekowi” – pisze Andrzej Stanis³aw Kowalczyk.
Mo¿na by rzec, u¿ywaj¹c Bachtinowskiej metafory, ¿e rozprawa
ze swym pragnieniem obiektywnoœci – któr¹ mo¿na co najwy¿ej
imitowaæ, ale której nie da siê rzeczywiœcie osi¹gn¹æ – odpowiada³aby esejowi w taki sposób, w jaki instytucja (w tym
wypadku instytucja literaturoznawstwa) odpowiada jednostce.
Skoro esej to „wykraczanie ku drugiemu cz³owiekowi”, to najlepsze wejœcie w dialog mo¿e mieæ miejsce poprzez przyjêcie tego
samego rejestru wypowiedzi. Esej powinien odpowiadaæ na esej.
Jestem g³êboko przekonany, ¿e pisz¹c o literaturze, a ju¿
szczególnie o eseju, nie mo¿na pomin¹æ owego „ja”, które siê
wypowiada. Co wiêcej, w wypadku eseju warto przyj¹æ, ¿e owo
„ja” to¿same jest z autorem. Staniemy wówczas niejako naprzeciw
osoby, nie zaœ tekstu; a przecie¿ rozmawiaæ warto z osobami, a nie przedmiotami. Jest to równie¿ odpowiedŸ na pewien
gest samego eseisty, który rezygnuje z fikcji, gdy¿ pragnie
sprawdzaæ siebie samego, zmierzyæ siê ze œwiatem historycznym.
Pragn¹c zaœ siê z nim zmierzyæ, sam zaakceptowaæ musi tak¹ sam¹
historyczn¹ miarê wobec siebie. Zatem, tak, jak w rozmowie,
mo¿emy z czystym sumieniem siêgaæ do biografii autora.
Esej jest gatunkiem typowo nowo¿ytnym. Wykraczanie poza
„ja”, mierzenie siê ze œwiatem zewnêtrznym, walka z iluzj¹,
zmys³ historycznoœci, niechêæ (a nawet wrogoœæ) wobec autorytetu, perspektywizm – wszystko to uznaæ wypada za fundamentalne rysy czegoœ, co nazwaæ mo¿na nowo¿ytn¹ antropologi¹.
Oczywiœcie nie chodzi o identyfikowanie jakiegoœ konkretnego
stanowiska filozoficznego, bo te¿ nie by³oby to chyba mo¿liwe, lecz raczej o podkreœlenie kulturowego t³a, historycznego kontekstu, z którego esej wyrasta. Innymi s³owy, chodzi
197
Antykwariat
o okreœlenie miejsca, z którego owo „ja” do nas mówi. A w³aœciwie nie „ja”, lecz po prostu Jerzy Stempowski.
To, co dla mnie stanowi klucz do osoby Stempowskiego-eseisty, to pewne fakty, które ujawnia nam jego biografia.
Po pierwsze jest to zainteresowanie histori¹, a szczególnie
bardzo specyficznym okresem – upadaj¹cym Cesarstwem Rzymskim.
Stempowski „napisa³ tezê o historykach póŸnego cesarstwa”,
koñcz¹c swoje studia w Zurychu, do której zebra³ ponad tysi¹c woluminów. Nale¿y tu podkreœliæ, ¿e nie by³a to praca
o dziejach schy³kowego cesarstwa, lecz o jego kronikarzach,
a wiec praca o charakterze tyle¿ historycznym, co filologicznym.
Z czasem Stempowski
„Za³o¿enia ogólne ka¿dego
sta³ siê badaczem
z filozofów znajdowa³y wyraz w jego historii konwencji
literackich, który
¿yciu osobistym. By³o to nawet
to przedmiot w laponiek¹d wymagane w œwiecie
tach trzydziestych
wyk³ada³ w ekspeklasycznym. Filozof, nie
rymentalnej szkole
wyci¹gaj¹cy ze swych ogólnych
teatralnej Leona
koncepcji wniosków praktycznych S c h i l l e r a . Z g r o wzglêdem w³asnej osoby, móg³ ³atwo madzi³ ok. 10 000
na ten testaæ siê przedmiotem szyderstwa” woluminów
mat, które przepad³y
w zawierusze wojennej – podobnie jak wczeœniej pozycje historyczne przepad³y
podczas rewolucji w Rosji. Stempowski by³ zatem cz³owiekiem
o wielkiej erudycji i szerokich horyzontach, porusza³ siê swobodnie po ca³ej historii literatury, szczególnie zaœ historii
teatru. Œledzi³ tak¿e wspó³czesn¹ myœl filozoficzn¹, psychologiczn¹ i socjologiczn¹ – cytuje m.in. Maxa Schelera, Jose
Ortegê y Gasseta, C. K. Chestertona, czy Ernsta Jungera.
Stempowski, choæ uprawia³ gatunek typowo nowo¿ytny, swym
myœleniem zakotwiczony by³ g³êboko w tradycji dalece przednowo¿ytnej. Szczególna znajomoœæ historii i kultury antyku da³a
eseiœcie nie tylko znakomity warsztat filologiczny, znajomoœæ
historii tego okresu, ale tak¿e pozwoli³a spojrzeæ na œwiat
oczami ludzi, którzy obserwowali upadek wielkiej cywilizacji
antycznej – spojrzeniem m¹drym i zdystansowanym. Ta szczególna umiejêtnoœæ, wsparta rzeteln¹ znajomoœci¹ pisarstwa
stoickich moralistów rzymskich (Seneki czy Marka Aureliusza),
pozwoli³a mu równie¿ unikaæ czêstych w ca³ej nowo¿ytnoœci,
a szczególnie w XIX i XX wieku, anachronizmów w podejœciu
do œwiata staro¿ytnego. Ta zaleta jego pisarstwa ujawnia siê
w niezliczonej iloœci miejsc, w niewielkich rozmiarami a wielce donios³ych uwagach, takich jak: „za³o¿enia ogólne ka¿dego
z filozofów znajdowa³y wyraz w jego ¿yciu osobistym. By³o to
nawet poniek¹d wymagane w œwiecie klasycznym. Filozof, nie
wyci¹gaj¹cy ze swych ogólnych koncepcji wniosków praktycznych
198
Antykwariat
wzglêdem w³asnej osoby, móg³ ³atwo staæ siê przedmiotem szyderstwa” (PJ, 220). Cytat ten, znamionuj¹cy du¿¹ kompetencjê
w dziedzinie moralistyki antycznej, nie zosta³ przeze mnie
wybrany przypadkowo. Ukazuje on bowiem kolejny rys eseistyki
Stempowskiego – jej g³êboko moralistyczny charakter.
Z owych rysów – antycznego i moralistycznego – bezpoœrednio
wynika równie¿, jasno widoczne w pisarstwie Stempowskiego,
zaciêcie polityczne. Antyczne pojêcie filozofii praktycznej
zawiera w sobie dwa œciœle ze sob¹ powi¹zane elementy: etykê
i politykê. Ich zwi¹zek nie jest u eseisty byæ mo¿e a¿ tak silny, jak pragnêliby tego
klasycy: od Sokratesa do
Stempowski by³ cz³owiekiem
Arystotelesa, lecz wynidobrze zadomowionym w Europie,
ka to po prostu z tego,
¿e Stempowski œwiadomie w pe³nym tego s³owa znaczeniu.
wybiera konkurencyjn¹
Dotyczy to tak samo jej
tradycjê polityczn¹:
przesz³oœci, tradycji
tê indywidualistyczn¹
i kultury, jak rozci¹g³oœci.
i przez to du¿o bli¿sz¹
wspó³czesnoœci, biegn¹c¹
od Tukidydesa do Machiavellego. Etyka jest zatem dla niego
spraw¹ przede wszystkim osobistej odpowiedzialnoœci przed
Bogiem lub samym sob¹, a mo¿e jej byæ w polityce tyle, na
ile pozwol¹ silni. Najwa¿niejsze jednak, ¿e Stempowski nie
by³ intelektualist¹ politycznie naiwnym, a przez to podatnym
na ideologiê. Polityka nie by³a dla niego gr¹ pojêæ, o czym
przekonaæ nas mo¿e choæby jego udzia³ w rz¹dzie Kazimierza
Bartla, czy bliskie kontakty z najwybitniejszym polskim politykiem drugiej po³owy XX w. – Jerzym Giedroyciem.
Stempowski by³ cz³owiekiem dobrze zadomowionym w Europie, w pe³nym tego s³owa znaczeniu. Dotyczy to tak samo jej
przesz³oœci, tradycji i kultury, jak rozci¹g³oœci. Urodzony
na Ukrainie, w polskim szlacheckim domu. Jako m³odzieniec,
jeszcze przed pierwsz¹ wojn¹ œwiatow¹ odby³ z ojcem podró¿ po
tzw. Miêdzymorzu, czyli dawnych obszarach Pierwszej Rzplitej.
Studiowa³ w Krakowie, Monachium, Genewie i Zurychu. W³ada³
biegle jêzykami klasycznymi i kilkoma jêzykami nowo¿ytnymi
(niemieckim, angielskim, francuskim, rosyjskim, w³oskim). Jako
korespondent Polskiej Agencji Telegraficznej przemierzy³ ca³¹
Europê, szczególnie zaœ Francjê i Niemcy. Potrafi³ wspaniale
³¹czyæ obycie œwiatowca z zami³owaniem do lokalnych kultur,
takich jak kultura górali z Bukowiny. Towarzyszy³ powstaniu
ruchu dada, ale bada³ tez kulturê huculsk¹. Jeœli Europejczykiem jest siê, jak mówi³ Pawe³ Hertz, tylko poœrednio,
to Stempowski Europejczykiem by³ bezwzglêdnie. Zakorzeniony
w tym, co lokalne i partykularne, znakomicie odnajdywa³ siê
w tym, co uniwersalne czy awangardowe.
Jednym z najwa¿niejszych, zawsze powracaj¹cych w¹tków eseistyki Stempowskiego jest poszukiwanie miary. Miary zewnêtrz-
199
Antykwariat
nej wobec mierz¹cego, pozwalaj¹cej
odnaleŸæ siê w swojej rzeczywistej
kondycji. Takiej miary nie da siê
znaleŸæ we wspó³czesnej kulturze
i sztuce awangardowej, która przenikniêta jest duchem omfaloskopii
(egotycznego nakierowania artysty na
w³asne stany wewnêtrzne) i sentymentalizmu. „£¹czy je nieumiar. [...]
Jest to brak proporcji, rozbie¿noœæ
miêdzy wyrazem uczuæ i motywuj¹cymi go okolicznoœciami” (NWS 146).
W wielu miejscach Stempowski przywo³uje fragment Apokalipsy œw. Jana:
„WeŸ trzcinê i zmierz ni¹ œwi¹tynie
i tych, którzy siê w niej znajduj¹”
(Ap 11, 1). Takiej miary dostarcza
mu tradycja antyczna. Szukaj¹c miary,
znajduje j¹ w umiarze.
Miara zawsze jednak s³u¿yæ ma
mierzeniu wspó³czesnoœci. Eseista
zawsze pozostaje zatem rozpiêty
fot. Agata Turska
miêdzy tradycj¹ i wspó³czesnoœci¹.
A nawet nie tyle chodzi tu o rozpiêcie, co raczej o œwiadomoœæ nieustannej obecnoœci przesz³oœci w teraŸniejszoœci.
W dzienniku Corona Turrita czytamy: „Pod miastem dzisiejszym
[...] na g³êbokoœci kilku metrów œpi pod ziemi¹ Rzym staro¿ytny” (CT 166). Metafora palimpsestu – jak nazywa j¹ Andrzej
S. Kowalczyk – pokazuje nam, ¿e przesz³oœæ jest nieustannie
obecna w teraŸniejszoœci, a wspó³czesnoœæ staje siê treœci¹
dawnych wieków. XX-wieczna kultura awangardowa, która przesz³oœæ pragnê³a zamkn¹æ na k³ódkê, sta³a siê ofiar¹ z³udzenia „czystej przysz³oœci”. „Wbrew przewidywaniom pierwszych
entuzjastów œwiat wewnêtrzny artystów okaza³ siê jednostajny
i bogactwa jego zosta³y szybko wyczerpane. Nie maj¹c pewnoœci
co do wybranej drogi, awangardyœci, jak przed nimi szko³y
konserwatywne, zaczêli powo³ywaæ siê na s³awnych przodków
i pó³ wieku tradycji” (KA 499).
Hybris awangardy polega na z³udzeniu i przymusie ci¹g³ego
postêpu. „Wyra¿enie «publicznoœæ pozosta³a o 1000 mil w tyle
za awangard¹» jest pospolita bzdur¹, opart¹ na dwóch mêtnych
przes³ankach: (1) ¿e w sztuce istnieje ci¹g³y postêp i (2)
¿e postêp ten ma kierunek obecnej awangardy” (KA 511). Polega tak¿e na oderwaniu od korzeni i utracie si³ witalnych.
„W sytuacji obecnej awangardy najwa¿niejszym czynnikiem zdaje
siê jej wiek. Ruch ten by³ buntem m³odych w latach 1910–1925,
dziœ jest zjawiskiem opartym na tradycji i instytucjach.
Dzisiejsi rycerze awangardy, urodzeni w latach 1923–1929, s¹
drugim pokoleniem spadkobierców, ¿eby nie powiedzieæ epigonów.
200
Antykwariat
Prócz mo¿e u¿ywania
Po pierwszej wojnie œwiatowej
dynamitu do modeloStempowski pisa³ o ówczesnych
wania metali, trudno
rz¹dach: „Doprawdy, nigdy mo¿e
znaleŸæ u nich jakiœ
proceder artystyczny Europa nie by³a tak Ÿle rz¹dzon¹,
nie maj¹cy pocz¹tku
jak w tej chwili. Nigdy mo¿e
u dadaistów. Dla odœwie¿enia wyobraŸni rz¹dy nie by³y tak wrzaskliwe, gdy
chodzi siê dziœ do chodzi o g³upstwa, i tak œmieszne,
muzeów” (KA 512).
gdy chodzi o powa¿ne sprawy
Podtrzymywanie
administracyjne i finansowe.
wiedzy, osi¹gniêæ
i m¹droœci przesz³ej to jeden z fundamentów wielkoœci Europy. Drugi
to indywidualna inwencja, oryginalne myœlenie, ³amanie konwencji,
ró¿norodnoœæ. Tu tak¿e Stempowski pozostaje rozpiêty pomiêdzy
dwoma biegunami. Awangarda bowiem to ruch skrajny i zamieraj¹cy
w krótkim czasie. Odtwórczoœæ i ociê¿a³oœæ intelektualna
– bêd¹ce jej przeciwieñstwem – to z kolei wrogowie postêpu.
Wszystko jest zatem spraw¹ s³usznej miary. Nie chodzi oczywiœcie o jakiœ algorytm, lecz raczej o rozs¹dny umiar, wynikaj¹cy
z zanurzenia w tradycji. Ta trudna i jak¿e po¿¹dana umiejêtnoœæ zanik³a w ci¹gu XIX wieku. O genera³ach z okresu wielkiej wojny Stempowski pisze: „¯adnego dowcipu lub fortelu,
przechodz¹cego inteligencjê infanterzysty, ¿adnego pomys³u,
który by by³ rozstrzygn¹³ i skróci³ wojnê: masakra jako jedyny
œrodek walki z nieprzyjacielem” (P 43).
Ros³a potêga militarna, ale nie przybywa³o ludzi umiej¹cych
obchodziæ siê z tak niebezpiecznym narzêdziem. Po pierwszej
wojnie œwiatowej Stempowski pisa³ o ówczesnych rz¹dach: „Doprawdy, nigdy mo¿e Europa nie by³a tak Ÿle rz¹dzon¹, jak w tej
chwili. Nigdy mo¿e rz¹dy nie by³y tak wrzaskliwe, gdy chodzi
o g³upstwa, i tak œmieszne, gdy chodzi o powa¿ne sprawy administracyjne i finansowe. Galonowani g³upcy, którzy powinni
siê zapaœæ pod ziemiê ze wstydu za swoj¹ bezgraniczn¹ nicoœæ
podczas wojny, dziœ, och³on¹wszy ze strachu o w³asn¹ skórê,
¿¹daj¹ znów kredytów i rekrutów w przewidywaniu nowych wojen.
Zabiegi ich szerz¹ ogólny zamêt i zapowiadaj¹ mo¿liwoœæ nowych katastrof. W ostatnich latach byliœmy œwiadkami upadku
trzech najwiêkszych imperiów Europy. ¯adne z nich nie zginê³o
z braku armat i genera³ów” (P 46).
Pewien fragment pisanego zaraz po drugiej wojnie œwiatowej
dziennika z podró¿y do W³och mo¿e zasugerowaæ nam szersze
ujêcie tej sprawy. „Przypominam sobie czytan¹ przed wielu laty
ksi¹¿kê Antonia Aniante o tradycji Neapolu. W³ochy, zdaniem
autora, posiadaj¹ dwie tradycje: rzymsk¹ i neapolitañsk¹.
Pierwsza jest wojskowa i organizatorska, druga hedonistyczna,
artystyczna, pokojowa, ca³a oddana radoœci ¿ycia. W obecnej
Europie, zrujnowanej i upodlonej przez wojowników i organizatorów, tradycja rzymska nie obudzi zapewne wiêkszego echa.
201
Antykwariat
Tradycja Neapolu mo¿e mieæ niezrównanie wiêksze znaczenie.
Z niej, byæ mo¿e, narodzi siê jakiœ opór przeciw fanatyzmowi
naszych czasów” (CTD 154). Militaryzm europejski mo¿na potraktowaæ w tym kontekœcie jako nieumiarkowan¹ romanizacjê
Europy. Zabrak³o zatem owej tradycyjnej rozs¹dnej miary,
a duch indywidualnej swobody i inwencji, zawarty w neapolitañskim dziedzictwie zosta³ zapoznany.
Diagnozê tê potwierdza przytoczona przez Stempowskiego
wypowiedŸ obserwatora zewnêtrznego, wykszta³conego w Europie
Afgañczyka: „«Administracja tak wielkich bogactw i z³o¿onych
przedsiêbiorstw wymaga jednak pewnej inteligencji, której tu
nigdzie nie mogê siê dopatrzyæ. Dlatego s¹dzê, ¿e Europa stoi
na progu bezprzyk³adnej katastrofy»”. WypowiedŸ tê Stempowski
komentuje nastêpuj¹co: „Pod komend¹ szalonych dyktatorów czy
nie mniej nieprzytomnych rz¹dów demokratycznych ca³e narody
sz³y «w karnych szeregach» do nieuniknionych i z dala widocznych katastrof. Nikt nie próbowa³ myœleæ samodzielnie, nikt
nawet nie ucieka³, chyba porwany owczym pêdem. Zmiany jakie
zasz³y w Europie, niegdyœ centralnym laboratorium myœli krytycznej, s¹ tak g³êbokie, ¿e sami nie dostrzegamy ju¿ prawie
groteskowoœci naszego zachowania siê” (EK 41).
Ówczesne po³o¿enie Europy staje siê zrozumia³e, gdy oderwie siê spojrzenie od warstwy powierzchniowej wydarzeñ. Jeœli uœwiadomimy sobie, ¿e „wielki teatr œwiata ma nieliczny
personel. W kostiumach historycznych, z jêzykiem ró¿nych epok
na ustach, wystêpuj¹ w nim wci¹¿ te same postacie, graj¹c
w paru odwiecznych konfliktach.” Jest to motto eseju Czytaj¹c
Tukidydesa, które Stempowski zaczerpn¹³ z Ernsta Jungera. Sam
eseista pisze: „Ilekroæ szukamy poprawnego stwierdzenia faktów minionych, bierzemy do rêki dzie³a historyków uczonych;
gdy chcemy poznaæ mechanizm zjawisk zbiorowych, gdy szukamy
w przesz³oœci materia³u do porównañ mog¹cych oœwietliæ zjawiska teraŸniejsze – zwracamy siê do memoralistów” (CT 60).
Dlatego w³aœnie warto czytaæ Tukidydesa, Juliusza Cezara,
Tacyta, Machiavellego i Bolingbroka.
U memoralistów, takich jak Tukidydes, znajdziemy opis logiki upadku Europy. Podczas gdy wielkie mocarstwa europejskie
wykrwawia³y siê podczas wojen narodowych, potêgi zewnêtrzne
jedynie przygl¹da³y siê. Stempowski przywo³uje rady, jakie
Alkibiades dawa³ królowi perskiemu podczas wojny peloponeskiej: „Nie spieszyæ siê z zakoñczeniem wojny i wystrzegaæ
siê wszystkiego, co mog³oby daæ w Grecji przewagê jednemu
z pañstw. Przeciwnie, nale¿y dbaæ o to, aby ¿adna strona nie
mia³a rozstrzygaj¹cej przewagi. [...] Utrzymuj¹c równowagê
si³, król ma mo¿noœæ os³abiania Greków ich w³asnymi rêkami,
nie ³o¿¹c na ten cel wiêkszych œrodków” (CT 70-71). W Eseju dla Kasandry znajdziemy zaœ tak¹ oto wypowiedŸ R. Della,
znajomego dziennikarza, z 1936 roku: „W³aœciwie nie ma ju¿
o czym mówiæ. Sytuacja jest jasna. W ci¹gu ostatnich kilkunastu lat g³ównym celem polityki angielskiej by³o sprowadze-
202
Antykwariat
nie Francji do rzêdu Portugalii i ten cel zosta³ osi¹gniêty.
Pozbywszy siê jedynego mo¿liwego alianta w Europie, Anglia
w sprawach kontynentu nie bêdzie mia³a odt¹d ¿adnego g³osu.
W ten sposób i los Polski zosta³ przes¹dzony” (EK 37). Symetria tych sytuacji jest oczywista.
Opinia Della, podobnie jak równie wnikliwe przepowiednie
Szymona Aszkenazego, obszernie przez Stempowskiego przytaczane, œwiadcz¹ o tym, ¿e zawsze znajduj¹ siê prorocy, którzy
rozumiej¹ obecne po³o¿enie. Jednak rola proroka jest rol¹
niewdziêczn¹. „W okresie miêdzywojennym zdolnoœæ przewidywania
by³a przeszkod¹ we wszelkiej karierze politycznej. Zjawisko
to wydaje siê dziœ zrozumia³e. Przysz³oœæ Europy by³a ciemna
i ktokolwiek j¹ s³usznie ocenia³ by³ czarnowidzem, którego
nikt chêtnie nie s³ucha” (EK 31).
Stempowski usilnie stara³ siê wychwyciæ przyczynê, dla
której mimo donios³oœci kasandrycznych g³osów, nikt ich nie
s³ucha³. „Stanowisko proroka w republice jest pe³ne sprzecznoœci wewnêtrznych. Jego zdolnoœæ trafnego przewidywania jest
tym wiêksza, im wiêksz¹ rolê graj¹ w danej koniunkturze sk³adniki mechaniczne, niezale¿ne od inicjatywy zainteresowanych,
a zatem ³atwiej obliczalne. Inaczej mówi¹c, tym ³atwiej jest
przewidzieæ przysz³oœæ, im mniej obywatele zdolni s¹ sami do
rozpoznania skutków swych czynów i swych sytuacji i im mniejsza
jest st¹d ich interferencja w biegu wypadków. Trafnoœæ jego
przewidywañ jest wiêc odwrotnie proporcjonalna do pos³uchu,
jaki mo¿e znaleŸæ u wspó³obywateli” (EK 30). Europa, g³ucha
na czarne przepowieœci, pogr¹¿a³a siê w kryzysie, nie uœwiadamiaj¹c go sobie – prowincjonalizowa³a siê.
W Eseju berdyczowskim, który jest moim ulubionym esejem Stempowskiego, znajdziemy wiele pouczaj¹cych obrazów.
Jeden z nich przedstawia polsk¹ prowincjonaln¹ szlachtê,
spotykaj¹c¹ siê przed sklepikiem przy ulicy Machnowieckiej
i wymieniaj¹c¹ zas³yszane od s¹siadów wiadomoœci. Stempowski
komentuje to w ten sposób: „Nie zna³em jeszcze Tukidydesa
i – jak pozostali Europejczycy – nie widzia³em jasno nieuniknionego koñca wojny o hegemoniê kontynentu, do której g³ówni
protagoniœci zajmowali pozycje wyjœciowe. Nie przewidywa³em
te¿ wcale, ¿e obraz Machnowieckiej ulicy stanie siê dla mnie
miar¹ rzeczy, rodzajem trzciny, któr¹ anio³ Apokalipsy ka¿e
mierzyæ instytucje i ludzi. Dopiero póŸniej, gdy na tarasie genewskiej kawiarni przeczyta³em pierwsz¹ obszerniejsz¹
relacjê z konferencji ja³tañskiej, zgromadzenie szlachciców
przed sklepem Szafnagla stanê³o mi przed oczami jak ¿ywe.
W ramach amerykañsko-rosyjskiego pokoju okrojona Europa zesz³a
do rzêdu prowincji. Zajêci sw¹ prosperity, jak berdyczowscy
Sarmaci sprzeda¿¹ zbo¿a i p³atnoœci¹ weksli, Europejczycy nie
mog¹ dokonaæ niczego, co by mog³o zmieniæ ustalony w Ja³cie
porz¹dek rzeczy” (EB 24-25).
Po wyniszczaj¹cej wojnie, nastêpuje pokój dyktowany z zewn¹trz. Analogicznie do historii wojny peloponeskiej ma³e pañ-
203
Antykwariat
stwa musia³y – nolens volens – tworzyæ sojusze z mocarstwami,
czego efektem by³o zdanie siê na ³askê sojusznika. „Obecnemu
czytelnikowi ³atwiej jest zrozumieæ ówczesn¹ sytuacjê mniejszych republik. Europejczycy te¿ nie wybieraj¹ dziœ swych
aliantów i ich w³asne rz¹dy nie potrafi¹ zabezpieczyæ ich od
zes³ania, w razie czego, na Syberiê” (CT 70). Istniej¹ce dot¹d
potêgi europejskie sprowadzone zosta³y do roli giermków nowych
mocarstw. „Pierwszym wra¿eniem z konferencji [tj. konferencji
Czterech w Genewie w 1955 roku] by³a s³aboœæ samodzielnych
pozycji sprzymierzeñców europejskich Stanów Zjednoczonych.
[...] Poró¿niona wewnêtrznie i amputowana, Europa nie doros³a
do roli trzeciej si³y, tak d³ugo przynajmniej, jak gra toczy
siê w granicach czystej przemocy” (K4 343).
Owa gra przemocy to œwiat Thomasa Hobbesa i Machiavellego, wielkich nauczycieli mechanizmu zachowañ miêdzyludzkich.
Przekonanie o istnieniu pewnej sta³ej logiki politycznej,
g³êboko zakorzenione w europejskiej tradycji, a zapoznane
w nowoczesnej Europie, prowadzi do takich oto konkluzji odnoœnie jej kondycji: „Zachód Europy widzia³ upadek Wilhelma
II, Mussoliniego, Hitlera. Przelano przy tym morze krwi, ale
nie pope³niono ¿adnego godnego uwagi aktu niepos³uszeñstwa.
[...] «rzadka i trudna cnota niepos³uszeñstwa» mia³a tu te¿
zwolenników, ale œlady jej znaleŸæ mo¿na tylko w tworach wyobraŸni. W rzeczywistoœci od czasów Napoleona kult dyscypliny
za wszelk¹ cenê jest jednym z najistotniejszych rysów cywilizacji europejskiej. Rys ten by³ niezbêdnym warunkiem wojen
o hegemoniê kontynentu i w dalszych konsekwencjach przygotowa³ Europê do obecnej roli prowincji” (EB 28). Cnota niepos³uszeñstwa traci³a na znaczeniu wraz rosn¹ca marginalizacj¹
roli jednostek i elit spo³ecznych.
Europa Zachodnia, k³ad¹c zbyt silny nacisk na uniformizacjê
kultury, tworz¹c „pañstwo narodowe w stanie wiecznego zagro¿enia i permanentnej mobilizacji” – model niepraktyczny, który
„po dwóch wojnach sprzykrzy³ siê tak¿e Europie Zachodniej”
(EB 21–22) – odciê³a siê od o¿ywczych impulsów indywidualnej
inwencji w sferze politycznej. Zachód przegrywa, poniewa¿ sam
zw¹tpi³ w swoje idea³y, które dot¹d stanowi³y zasadê jego
istnienia. Biernoœæ mas oraz przywódców politycznych pozwoli³a narodziæ siê ustrojom totalitarnym. U starych autorów,
takich jak Ajschylos, znajdziemy obrazy greckiego ochlos,
który jest „³udz¹co podobny do bezmyœlnych i okrutnych t³umów
wype³niaj¹cych nasze stolice” (EK 28).
T³umy takie, gdy dostan¹ do rêki w³adzê nie umiej¹ sobie z ni¹ poradziæ, poniewa¿ „sprawy polityczne nie maj¹
ustalonej symboliki mimiki i gestów. Cokolwiek chcielibyœmy
o nich powiedzieæ, s³owa nasze nie bêd¹ pokrywa³y siê dok³adnie
z uciekaj¹c¹ rzeczywistoœci¹” (K4 343). Wówczas, w swej bezradnoœci, zdaæ musz¹ siê na ³askê demagogów. „Najpiêkniejsze
zdaj¹ siê u Tukidydesa obrazy szaleñstwa ludu, jego zaœlepienia i dezorientacji wœród obliczonej na ch³odno histerii
204
Antykwariat
demagogów, proponuj¹cych Zachód przegrywa, poniewa¿ sam
mu coraz skrajniejsze dezw¹tpi³ w swoje idea³y,
cyzje” (CT 71–2).
Stempowski uwa¿a, ¿e które dot¹d stanowi³y zasadê
ca³a inwencja ze sfery
jego istnienia. BiernoϾ mas
politycznej skierowana
zosta³a w duchu omfalo- oraz przywódców politycznych
skopijnym w dziedzinê lipozwoli³a narodziæ siê
teratury i sztuki. Sztuka
ustrojom totalitarnym.
zaœ w swej coraz bardziej
awangardowej treœci i formie oddali³a siê od ludu, który
nazbyt szybko wyzwolony z tradycyjnych spo³ecznych hierarchii odda³ siê z namiêtnoœci ideologiom. Antyczni Wizygoci,
ogo³acaj¹cy Rzym i niszcz¹cy dorobek tysi¹cletniej cywilizacji, przyszli z zewn¹trz imperium. „Dzisiejsi Wizygoci nie
przyszli ze Wschodu, ale wyszli z g³êbin spo³ecznych Europy,
gdy wszystkie dobre duchy opuœci³y j¹ w pocz¹tku obecnego
stulecia” (SJ 477).
Wspania³y obraz, w jaki sposób ideologia zastêpuje religiê,
w roli przewodniczki ludu, znajdziemy w Eseju berdyczowskim.
Ubodzy ¿ydowscy krawcy czytali wieczorami zamiast Biblii Kapita³ Marksa. „Czytali sposobem wyznawców, przyswajaj¹c sobie
tekst nie przez jego zrozumienie, lecz przez jego egzaltacjê,
przez wyniesienie zawartej w nim prawdy ponad wszelkie dane
doœwiadczenie.[...] Wychowany wœród pozytywistów, s³ucha³em
ze zdumieniem tej osobliwej lektury, do której Marks najmniej
siê na pozór nadawa³. W dziwnym podnieceniu krawców sk³onny
by³em widzieæ objaw chorobliwy, wywo³any chronicznym niedo¿ywieniem i brakiem snu. Myli³em siê” (EB 26).
Stempowski myli³ siê, poniewa¿ ten sam rodzaj umys³owego
zniewolenia, tego – jak to nazwa³ Raymond Aron – „opium intelektualistów” pojawi³ siê tak¿e wœród ludzi do krytycznego myœlenia powo³anych i samych siebie uwa¿aj¹cych za jego
stra¿ników. „Mia³em przed sob¹ wzór postawy myœlowej, maj¹cej
szerzyæ siê póŸniej tak¿e wœród najlepiej od¿ywionej ludnoœci
Europy. [...] Krawców berdyczowskich przypomnia³em sobie,
czytaj¹c w „Les Temps Modernes” obszern¹ apologiê terroru
stalinowskiego, napisan¹ przez Marleau-Ponty, póŸniejszego
profesora Sorbony. [...] Postawa autora wydawa³a mi siê uderzaj¹co bliska wzoru berdyczowskiego. Stalin by³ dlañ heroldem
prawdy objawionej, nie poddaj¹cej siê konfrontacji ze znanymi
uprzednio pojêciami i danymi doœwiadczenia” (EB 26).
Kultura dostarcza kryteriów, dziêki którym mo¿na przeciwstawiæ siê chaosowi ¿ycia, przypadkowoœci istnienia. Czyny, wzory zachowania, normy obyczajowe i etyczne, zapisane
w dzie³ach filozofów i artystów m¹droœæ i piêkno – s³owem
tradycja kulturowa – jest Ÿród³em kryteriów oceny rzeczywistoœci. Upadek tradycyjnych instytucji i obyczajów, które
dawa³y Zachodowi tyle uroku, jest œwiadectwem kryzysu ca³ego
systemu. U podstaw zaœ tego za³amania le¿y g³êboki kryzys
205
Antykwariat
moralny. „¯ycie naszych czasów, spêdzane miêdzy urzêdem policyjno-podatkowym i kantorem wymiany, nie odpowiada zgo³a
pojêciom pogañskim o godnoœci ludzkiej. Ale w równej mierze
jest ono wyzute z chrzeœcijañskich pojêæ o caritas” (P 46).
A jednak nie mo¿na Stempowskiego uznaæ za katastrofistê
tak, jak za katastrofistów uznaje siê Spenglera, Zdziechowskiego czy Znanieckiego. Jego pesymizm jest raczej realizmem
– analogicznym do realizmu Tukidydesa i Machiavellego. Nadziej¹ dla Europy, wobec degeneracji jej zachodniej czêœci
s¹ niezale¿ni intelektualiœci z jej wschodniej czêœci. „Nie
zdziwi³o mnie ich szerokie oczytanie, obejmuj¹ce tysi¹ce tomów
od Arystotelesa do ostatnich nowoœci wydawniczych.[...] Rzecz¹ œwie¿¹ i o¿ywcz¹ natomiast by³¹ nieograniczona ch³onnoœæ
i zdolnoœæ porz¹dkowa ich umys³ów, nie ska¿onych jeszcze sceptycyzmem.[...] Nie ulega dla mnie w¹tpliwoœci, ¿e na swych
obecnych kresach wschodnich Europa posiada zapoznane rezerwy
inteligencji” (SJ 488).
Obok trzeŸwych i przywi¹zanych do tradycji intelektualistów
istnieje tak¿e czysty rezerwuar moralny w postaci prostych
ludzi. „Przedstawiciele wszystkich klas rzuconych w nêdzê
musieli zapoznaæ siê z ludŸmi prostymi, których nie prze¿ar³a
jeszcze prasa i propaganda, i którzy zachowali ogromny zapas
zdrowego sensu i ludzkiego uczucia” (P 51). Stempowski opisuj¹c sposób uprawy winoroœli w powojennych W³oszech, zauwa¿a: „Odwieczna dawnoœæ tych urz¹dzeñ rolniczych daje pojêcie
o nieskoñczonej ci¹g³oœci ¿ycia. Zmienia³y siê instytucje
polityczne, upada³y republiki, cesarstwa, cywilizacje, zmienia³y siê jêzyki, którymi mówiono w cieniu drzew, tylko prace
i obyczaje rolników pozostawa³y te same” (CTD 149). Ludzie ci
podtrzymuj¹ elementarn¹ m¹droœæ dziejów i rozumiej¹ wartoœæ
cierpliwego czekania. „Wszystko mija, wszystko wiêc mo¿na
przeczekaæ” (CTD 183).
--------------------------------Przypisy:
W niniejszym tekœcie u¿ywam nastêpuj¹cych skrótów: PJ – Pan Jowialski i jego spadkobiercy, NWS – Nad wodospadem w Szafuzie, CT
– Czytaj¹c Tukidydesa, KA – K³opoty awangardy, P – Pielgrzym, EK
– Esej dla Kasandry, CTD – Corona Turrita ,EB – Esej berdyczowski,
K4 – Konferencja Czterech w Genewie, SJ – S³oñce jesieni; nastêpuj¹ce po nich numery stron odnosz¹ siê do tomów: Eseje dla Kasandry
(Instytut Literacki, Pary¿ 1961), Od Berdyczowa do Rzymu (Instytut
Literacki, Pary¿ 1971) oraz Od Berdyczowa do Lafitów (Wydawnictwo
Czarne, Wo³owiec 2001).
Jan Filip Stani³ko (ur. 1979)
– doktorat w Instytucie Filozofii UJ, wspó³pracuje
z Oœrodkiem Myœli Politycznej.
Cz³onek Klubu Jagielloñskiego.
206

Podobné dokumenty

Paulina Woźniak

Paulina Woźniak Funkcje nazw w³asnych w Fimfárum Jana Wericha Nazwy w³asne1 w utworach literackich tworz¹ niezmienny, zamkniêty zbiór, który pod wzglêdem stylistycznym mo¿e byæ jednorodny lub zró¿nicowany, o czym ...

Více

raportu - PISM-u

raportu - PISM-u z najwy¿szych zaszeregowañ urzêdników Komisji Europejskiej (AD 14/15)6. Pracowników o stopniu zaszeregowania AD 15 w Komisji jest 226, w tym m.in. 31 Francuzów, po 27 Niemców, Hiszpanów i Brytyjczy...

Více