Stormie Omartian Warszawa 2008

Transkript

Stormie Omartian Warszawa 2008
Stormie Omartian
Moc
modlitwy
UĝķI
Warszawa 2008
7\WXãRU\JLQDãX
7+(32:(52)$35$<,1*+86%$1'
&RS\ULJKW‹E\6WRUPLH2PDUWLDQ
3XEOLVKHGE\+DUYHVW+RXVH3XEOLVKHUV
(XJHQH2UHJRQ
ZZZKDUYHVWKRXVHSXEOLVKHUVFRP
3U]HNãDG
5HQDWD5XGQLFND
5HGDNFMDWHFKQLF]QD
,UHQHXV]0DOLV]HZVNL
.RUHNWD
0DULROD1LHGEDã
3URMHNWRNãDGNLVNãDGLãDPDQLH
:RMFLHFK*yUVNL
&RS\ULJKWIRUWKH3ROLVKHGLWLRQ‹
%\'REU\6NDUELHFSO
:V]HONLHSUDZD]DVWU]HŧRQH.RSLRZDQLHSRZLHODQLHRGF]\W\ZDQLHZŋURGNDFK
PDVRZHJRSU]HND]X]Z\MćWNLHPNUyWNLFKF\WDWyZ]DPLHV]F]DQ\FKZUHFHQ]MDFK
GR]ZRORQHZ\ãćF]QLHSRSLVHPQ\PX]JRGQLHQLX]Z\GDZFć
&\WDW\]3LVPDŊZLĕWHJR]DF]HUSQLĕWR]%LEOLL:DUV]DZVNLHMZ\GDQHMSU]H]%U\W\MVNLH
L=DJUDQLF]QH7RZDU]\VWZR%LEOLMQH:DUV]DZD
:V]HONLHSRGNUHŋOHQLDZZHUVHWDFKELEOLMQ\FKSRFKRG]ćRGDXWRUNL
:V]\VWNLHSU]\WDF]DQHZWHMNVLćŧFHKLVWRULHVćSUDZG]LZHMHGQDNZLĕNV]RŋþLPLRQ
]RVWDãD]PLHQLRQDZFHOXRFKURQ\SU\ZDWQRŋFLRSLV\ZDQ\FKRVyE
7+(32:(52)$35$<,1*MHVW]QDNLHP]DVWU]HŧRQ\P7KH+DZNLQV&KLOGUHQ·V
//&+DUYHVW+RXVH3XEOLVKHU,QFSRVLDGDOLFHQFMĕZ\ãćF]Qć]DUHMHVWURZDQHJRSU]H]
ZãDG]HIHGHUDOQH]QDNXKDQGORZHJR
32:(52)$35$<,1*
,6%1
:\GDZQLFWZRLVSU]HGDŧ
'REU\6NDUELHFSO
8O*UDQLF]QD$
6WDQLVãDZyZ3LHUZV]\WHOID[
WHONRP
HPDLOVNOHS#GREU\VNDUELHFSO
ZZZGREU\VNDUELHFSO
Mojemu mężowi, Michaelowi,
z wdzięcznością za każdą modlitwę,
będącą dobrodziejstwem, którego
nie da się wyrazić słowami.
;XQ[\ZMőKQ
3RG]LĕNRZDQLD
6ãRZRZVWĕSQH
Moc
11
Jej mąż
34
Jej duch
52
Jej emocje
62
Jej macierzyństwo
72
Jej nastroje
86
Jej małżeństwo
94
Jej uległość
110
Jej relacje
120
Jej priorytety
130
Jej uroda
140
Jej seksualność
148
Jej lęki
158
Jej cel
168
Jej zaufanie
178
Jej ochrona
188
Jej pragnienia
198
Jej praca
208
Jej uwolnienie
216
Jej posłuszeństwo
230
Jej przyszłość
240
8WLbQĝSW_IVQI
W szczególny sposób dziękuję:
t Wielu wiernie modlącym się mężom, którzy opowiedzieli mi
o radości wynikającej z wysłuchanych modlitw za swoją żonę.
Przede wszystkim pastorowi Jackowi Hayfordowi, biskupowi Kennethowi C. Ulmer, biskupowi Eddiemu L. Long,
Neilowi Anderson, Jamesowi Robinson, Michaelowi Harriton, Mike’owi Goldstone, Rodneyowi Johnson i Stevenowi
Curtis Chapman, za historie o wysłuchanych modlitwach,
które wniosły poważny wkład w tę książkę. Każdego z was
obdarzam wielkim szacunkiem za to, jakimi jesteście mężami,
ojcami i Bożymi sługami.
t Setkom modlących się żon, które podzieliły się ze mną swoim
pragnieniem, aby ich mężowie się za nie modlili.
t Susan Martinez, mojej sekretarce, menedżer, siostrze i przyjaciółce, bez której nigdy nie udałoby mi się dotrzymać terminów.
t Mojemu mężowi, Michaelowi, za przygotowywanie wspaniałych obiadów i za modlitwę, abym wyraźnie słyszała Boży głos
podczas pisania tej książki.
t Mojej córce, Amandzie, za wyręczanie mnie z obowiązku gotowania, załatwiania spraw i sprzątania, bym miała czas na
pisanie.
t Moim partnerom w modlitwie Susan Martinez, Roz Thompson, Katie Stewart, Donnie Summer, Bruce’owi Sudano, Michaelowi i Terry Harriton oraz Tomowi i Patti Brussat – bez
waszych modlitw nie przeżyłabym tego roku, nie wspominając o napisaniu książki.
t Mojej rodzinie z wydawnictwa Harvest House, szczególnie
Bobowi Hawkins Jr., Carolyn McCready, Julie McKinney, Teresie Evenson, Terry Glaspey, Betty Fletcher, LaRae Weikert,
Barb Sherrill i Peggy Wright, za wszystkie wasze modlitwy,
e-maile, listy, telefony i wsparcie.
;éW_W_[\ĝXVMWL5QKPIMTI
Bądźmy szczerzy, panowie, zawierając związek małżeński wnosimy do niego lata doświadczeń, przyzwyczajeń, nasze cechy osobowościowe, wspomnienia, wyobrażenia i osobiste ambicje. Nagle
zostajemy złączeni na całe życie z partnerką, która również wnosi
w małżeństwo lata doświadczeń, przyzwyczajeń, swoje cechy osobowościowe, wspomnienia, wyobrażenia i osobiste ambicje. Pojawia się potrzeba komunikacji, kompromisu, wzajemnej uległości
i myślenia o drugiej osobie. Ciężka sprawa, nie ma co. Albo Bóg ma
niesamowite poczucie humoru, albo pragnie naszego nieustannego
rozwoju. Prawdopodobnie jedno i drugie.
W Bożym zamyśle małżeństwo każdego z nas ma przynosić nam
spełnienie, ale musimy dawać naszym życiem przykład miłości
Chrystusowej do nas. Dlatego komunikacja mężczyzny z jego żoną
uzależniona jest od jego komunikacji z Ojcem. Modlitwa o konkretne sprawy w życiu naszej żony ma wielką moc. Bóg zawsze słucha. Rozważa każde słowo. Tak, ucho Boga wszelkiego stworzenia
skierowane jest ku nam i w Nim mamy zdolność rozbrajania min,
które założył nieprzyjaciel, aby zniszczyć to, co Bóg złączył.
Czy jest coś w twojej żonie, co chciałbyś, aby uległo zmianie?
Modlitwa o zmianę w naszych żonach jest zaproszeniem Boga do
zrobienia czegoś wielkiego również w naszym życiu. Bez modlitwy
sukces w małżeństwie uzależniony jest od naszej własnej mądrości
i wysiłków. Lecz jakież źródło sukcesu otwiera się przed nami, gdy
się modlimy! Będziemy świadkami zmian zachodzących nie tylko
w naszych żonach, ale i w nas samych.
W naszym pożyciu małżeńskim ze Stormie niejednokrotnie doświadczyłem cudownej odpowiedzi na modlitwę – począwszy od
uwolnienia jej z więzów pogmatwanej przeszłości, przez zachowanie życia w krytycznym stanie zdrowia, do błogosławionej służby
jako autorki poczytnych książek. Im więcej rozumiem z tego, jaką
bezpośrednią korzyść przynoszą mojej żonie moje modlitwy, tym
bardziej rozumiem, jak Bóg używa tych modlitw do budowania
mojej wiary i jak jednocześnie zmienia mnie i błogosławi.
Będąc przeświadczonym, że Bóg odpowiada na modlitwy męża
za żonę, szczerze polecam ci tę książkę. Wiem, że ci się spodoba,
ponieważ sam modlę się za żonę tak, jak ona o tym pisze.
Michael Omartian
Kto znalazł żonę, znalazł coś dobrego
i zyskał upodobanie u Pana.
Księga Przypowieści 18,22
Moc
Moc
Dziękuję, że sięgnąłeś po tę książkę. Jestem przekonana, że nikt nie przystawiał ci rewolweru do skroni,
lecz jeśli to zrobił, powiedz mu, żeby odłożył broń, bo
zamierzasz czytać dalej.
W żadnym razie nie chciałabym, żeby zabrzmiało to
arogancko, lecz wydaje mi się całkiem prawdopodobne,
iż pasujesz do jednej z następujących kategorii. Sprawdź
zresztą sam:
1. Dziwnym zbiegiem okoliczności znalazłeś tę
książkę na krześle, na którym zwykle siadasz, na
podłodze obok komody, na poduszce po twojej
stronie łóżka, w swojej aktówce albo na skrzynce
z narzędziami, na przednim siedzeniu samochodu, którym dojeżdżasz do pracy, lub na swoim
biurku, na stole warsztatowym, na pilocie do
telewizora.
2. Twoja modląca się żona kupiła ci tę książkę, żebyś nigdy więcej nie musiał mieć poczucia winy
z powodu zaniedbywania modlitwy za nią.
3. Sam kupiłeś tę książkę, bo chcesz skutecznie
11
5WKUWLTQ\_aUĝķI
modlić się za swoją żonę, ale nie wiedziałeś, od
czego zacząć.
4. Od dawna marzysz o głębokiej i trwałej zmianie
w twojej żonie, w tobie samym i w waszym małżeństwie i masz nadzieję, że ta książka okaże się
w tym pomocna.
5. Jesteś już dobrym, troskliwym, kochającym,
modlącym się mężem, jednak zawsze chcesz
uczyć się nowych, efektywnych sposobów bycia
błogosławieństwem dla swojej żony.
6. Przyjaciel zarekomendował ci tę książkę i chociaż jesteś do niej nastawiony sceptycznie, postanowiłeś sprawdzić, czy jej lektura może przynieść coś dobrego.
7. Twoje życie jest zagrożone, a cena, jaką przyszło
ci zapłacić – przeczytanie tej książki – zdaje się
przy tym błahostką.
Jakkolwiek sprawy się mają, chylę czoła przed tobą
i wyrażam swój podziw. Jesteś wielkim człowiekiem.
Obiecuję, że lektura warta będzie twojego wysiłku, że
nie zmarnujesz czasu i ostatecznie spotka cię wielka nagroda.
,TIKbMOWWVIIVQMWV'
Możliwe, że zadajesz w tym właśnie momencie pytanie: Dlaczego tej książki nie pisze mąż Stormie? Odpowiedź jest prosta. On jest taki, jak ty. Jest zajętym
mężczyzną, który jeździ w różne miejsca, spotyka się
z różnymi ludźmi, pracuje, utrzymuje rodzinę, je, cieszy
się życiem, gra w golfa, ogląda mecze, zmienia kanały te-
12
Moc
lewizyjne i któremu brakuje cierpliwości, gdy przychodzi do pisania. Nie oznacza to, że się nie modli. Modli
się. Jest jednak bardzo oszczędny w słowach, gdy chodzi o modlitwę. (Całkiem inaczej, gdy drużyna Chicago
Cubs przegrywa.) Fakt jest taki, że wszystkim, którzy
pytają go: „Dlaczego nie napiszesz książki zatytułowanej
Moc modlitwy męża?”, odpowiada zawsze tak samo:
– Gdybym ją napisał – mówi rzeczowo – byłaby broszurą.
Z podwójnymi odstępami między wierszami.
Z mnóstwem ilustracji.
To, że byłaby broszurą, wcale mi nie przeszkadza.
Oszczędność w słowach nie stanowi problemu tak długo, dopóki wiem, że on się modli. Prawda jest taka, że
modlitwy męża za żonę nie muszą być długie i szczegółowe. Zwięzłe modlitwy na temat również są pełne
mocy. Dlatego Bóg dał mężom władzę w duchowym
wymiarze, która nie może się równać z niczym innym.
Jednakże to, czy jego modlitwy są wysłuchiwane, zależy
od tego, jak obchodzi się z tą władzą. (Więcej na ten
temat w następnym rozdziale.)
Dzięki sukcesowi, jaki odniosła moja książka Moc modlitwy żony, miałam możliwość podróżować po całym
kraju i przemawiać do tysięcy kobiet, a także rozmawiać osobiście z setkami z nich w każdym odwiedzanym
przeze mnie mieście. We wszystkich rozmowach przewijała się tęsknota za bliższą relacją z mężem, za lepszym
małżeństwem, które jest źródłem spełnienia i radości dla
obu stron. Zachęcające było to, że wszystkie te żony odnalazły wspaniałe odpowiedzi na modlitwę, gdy nauczy-
13
5WKUWLTQ\_aUĝķI
ły modlić się za swoich mężów tak, jak chce tego Bóg.
Kobiety te prosiły mnie niezliczoną ilość razy, zarówno listownie jak i osobiście, bym napisała Moc modlitwy
męża. Nie brałam tej możliwości pod uwagę tak długo,
dopóki podobne prośby nie zaczęły wypływać od mężczyzn.
– Kiedy ukaże się Moc modlitwy męża? – pytali mnie
mężowie.
– A bylibyście gotowi ją przeczytać? – zawsze zadawałam to samo pytanie w odpowiedzi.
– Ależ oczywiście! – każdy z nich mówił z przekonaniem. – Chcę modlić się za żonę, tylko nie wiem, jak.
Byłam zaskoczona konsekwencją ich reakcji i głęboko
poruszona szczerym brzmieniem ich słów.
Kiedy opowiedziałam swojemu mężowi, Michaelowi,
o powtarzających się prośbach ze strony zarówno mężów, jak i modlących się żon, bez odwracania wzroku
od telewizora natychmiast zasugerował, że powinnam
napisać tę książkę.
– Nie sądzisz, że lepiej byłoby, gdybyś to ty ją napisał?
– zapytałam.
Przeniósł na mnie wzrok i ujrzałam ten sam wyraz
twarzy, jaki ma wtedy, gdy proszę go, by poszedł ze mną
na zakupy.
– Nie, to ty jesteś pisarką. Ja jestem muzykiem – powiedział stanowczo w charakterystyczny dla siebie sposób, gdy nie chce rozwijać tematu – szczególnie wtedy,
gdy w telewizji trwa transmisja meczu.
– DALEJ, DO PRZODU, DALEJ! – wrzasnął podskakując na kanapie.
14
Moc
Już miałam wyjść z pokoju i natychmiast zabrać się
do pisania, gdy sobie uświadomiłam, że nie dopingował
mnie, tylko jednego z zawodników Chicago Cubs, który
właśnie dobiegł do pierwszej bazy.
– To może chociaż napisałbyś słowo wstępne? – sondowałam dalej, kiedy z powrotem rozsiadł się na kanapie.
– Nie ma sprawy – odpowiedział – skupiając się na
ekranie telewizora.
– CZEKAJ, NIE, NIE, NIE! CO ZA IDIOTA!
Nie byłam pewna, jak powinnam zareagować.
Wtedy odwrócił się do mnie i wyjaśnił: – Ten sędzia to
idiota! Miotacz nie zawinił!
Poczuwszy ulgę, że analiza charakterologiczna nie była
skierowana pod moim adresem, podjęłam przerwaną
rozmowę.
– W takim razie – kontynuowałam – czy mógłbyś
sporządzić listę wszystkich przypadków, jakie pamiętasz, kiedy modliłeś się za mnie i Bóg odpowiedział na
twoją modlitwę?
– Nie teraz – zaprotestował. – Zrobię ją między siódmym i ósmym inningiem1.
– Miałam na myśli w ciągu kilku najbliższych miesięcy
– wyjaśniłam powoli.
– TAK! ŚWIETNIE, TAK TRZYMAĆ! – wrzasnął ile
sił w piersiach, następnie spojrzał na mnie i zapytał –
Mówiłaś coś?
– Tak. Będziesz się za mnie modlił, gdy będę pisać tę
książkę?
3RGVWDZRZDMHGQRVWNDPHF]XEDVHEDOORZHJRZV]\VWNLHSU]\SLV\RGWáXPDF]D
15
5WKUWLTQ\_aUĝķI
- Nie teraz. Między siódmym a ósmym inningiem.
- Chodziło mi o cały najbliższy rok.
- E-he.
- Czy to stanowcze e-he? – zapytałam.
- E-he.
Tak więc przy entuzjastycznym poparciu męża i zachęcie wielu mężów i żon zostałam jednogłośnie wybrana do napisania tej książki dla ciebie. Nie traktuję
tego wotum zaufania lekko. I chociaż mój mąż odmówił
napisania książki, jednocześnie stwierdził, że gotów jest
rozpisać musical na orkiestrę, jeśli dojdzie do jego powstania.
2M[bKbMRMLMVXW_~LLWXZbMKba\IVQI
\MRS[QčķSQ
Kiedy pytałam Boga, czy to rzeczywiście ja mam napisać tę książkę, otrzymałam ciekawe wyjaśnienie. Wierzę,
że jednym z głównych powodów, dla których Pan chce,
abym to ja ją napisała, jest to, że niektóre z sugerowanych przeze mnie rzeczy, o które powinieneś się modlić
w życiu twojej żony, mogłyby być postrzegane jako służące własnym celom, czysto egoistyczne, gdyby napisał
je mężczyzna. Ja jednak zachęcam cię do modlitwy o te
sprawy, ponieważ wiem, że będą największym błogosławieństwem zarówno dla twojej żony, jak i dla ciebie.
Ponadto, gdy zastanawiałam się na tym, jak wielu mężów prosiło mnie o napisanie tej książki, zrozumiałam,
że w badaniach statystycznych ta liczba stanowiłaby
wystarczającą próbę reprezentatywną wszystkich mężczyzn. Oznacza to, że wyniki moich badań teoretycznie
16
Moc
są odzwierciedleniem twojego zdania na ten temat. Dlatego jestem przekonana, iż zgodzisz się ze mną, że TA
KSIĄŻKA JEST TWOJĄ IDEĄ!
2IKaJaTQőUa
Pierwsza połowa naszego 28-letniego pożycia małżeńskiego pełna była konfliktów i udręki, ponieważ
próbowaliśmy postępować według ciała, a nie według
ducha. Każde z nas chciało, by druga osoba była taka,
a nie inna, i próbowaliśmy osiągnąć to na własną rękę,
zamiast polegać na Bożej mocy. Nasze metody przymusu przynosiły mierne rezultaty. Narzędziem, za pomocą
którego Michael próbował kontrolować nasze życie, była
złość, a ja reagowałam na nią wycofaniem psychicznym
i emocjonalnym.
Oczywiście miałam swoją ulubioną trzywyrazową modlitwę, którą zawsze w takich chwilach zanosiłam. Wiecie, co mam na myśli. To modlitwa: „Zmień go, Panie!”.
Bóg jednak nigdy na nią nie odpowiedział. Ani razu. Aż
podczas któregoś ostrego konfliktu między nami, kiedy nie byłam w stanie więcej tego wszystkiego znieść,
zdesperowana zawołałam o pomoc do Pana. Wtedy Bóg
włożył mi w serce przeświadczenie, że jeśli będę gotowa poświęcić swoje życie w modlitwie za Michaela, On
użyje mnie do tego, aby Michael stał się tym wszystkim,
czym Bóg stworzył go, by był. Aby tak się jednak stało,
musiałam pozwolić Bogu na całkowitą zmianę mojego
serca i zacząć patrzeć na Michaela z Bożej perspektywy.
Gdy na to przystałam i nauczyłam się modlić za niego
tak, jak Bóg mi to pokazywał, zrozumiałam, co jest źró-
17
5WKUWLTQ\_aUĝķI
dłem jego przeniesionego gniewu.
Michael wychowywany był przez apodyktyczną, kontrolującą i zbyt rygorystyczną matkę. Jej oczekiwania
względem niego wykraczały poza jego możliwości, zainteresowania, talent i Boże powołanie dla jego życia.
Chciała, żeby był prymusem w szkole, a on był niezdiagnozowanym dyslektykiem. Chciała, żeby został lekarzem, a on został muzykiem. Chciała, żeby odnosił sukcesy w szkole, a on zmagał się z nauką. Nie rozumiała
jego problemu. On zresztą też go nie rozumiał.
Abstrahując od tego, czy może to być dla niej jakimś
usprawiedliwieniem czy nie, wyjaśnienia jej postawy
wobec syna należałoby szukać w jej przeszłości. Rodzina
mamy Michaela pochodziła z Armenii, gdzie większość
mieszkańców została brutalnie zamordowana przez prześladowczą armię turecką. Jej rodzona matka, a babcia
Michaela, została zmuszona do patrzenia, jak torturowano i zamordowano jej dzieci – sytuacja tak straszliwa,
że nawet nie jestem w stanie pisać o niej w szczegółach.
Po rzezi dokonanej na jej bliskich babcia Michaela uciekła do Ameryki i po jakimś czasie założyła nową rodzinę, w której przyszła na świat mama Michaela.
Przerażające wspomnienia o wydarzeniach z przeszłości oraz niebezpieczeństwo i konsekwencje biedy, braku
wykształcenia i przynależności do mniejszości narodowej
w nieprzyjaznym kraju odcisnęły się trwałym piętnem
na sercu babci Michaela, a w konsekwencji również na
jego matce. Obie wierzyły, że pilna nauka i ciężka praca
są jedynym zabezpieczeniem przed tego rodzaju tragedią. W rezultacie każdy członek rodziny, któremu nie
18
Moc
szło najlepiej, przynosił rodzinie wstyd. Praca w branży
muzycznej była jeszcze gorsza, ponieważ zawód muzyka
nie gwarantował żadnej przyszłości.
Problemy związane z Wielkim Kryzysem jedynie spotęgowały lęk mamy Michaela. Wychowując syna w latach pokryzysowych, z jej ust ciągle padały takie słowa, jak: przetrwanie, bezpieczeństwo, obowiązkowość,
osiągnięcia i doskonałość. Nie rozumiała takich pojęć,
jak: trudności w nauce, artystyczny temperament, talent
muzyczny czy jednoznaczne Boże powołanie. Uważała,
że Michael celowo sprawia kłopoty i jest niechętny do
współpracy. A on po prostu był sobą, cały czas walcząc
z przekonaniem, że to nie wystarczy.
Wiem, że taka jest prawda, ponieważ powiedziała mi
o tym sama mama Michaela. Bardzo zbliżyłyśmy się do
siebie na parę miesięcy przed moim ślubem; byłam nią
zachwycona. Do dnia swojej śmierci, w rok później,
gdy przegrała walkę z rozległym nowotworem, była dla
mnie matką, której nigdy nie miałam. Zmagania z chorobą drastycznie zmieniły jej poglądy. O tym również
mi powiedziała.
– Byłam dla niego zbyt surowa – wyznała wkrótce po
naszym ślubie. – Teraz widzę błędy, jakie popełniłam.
Gdy człowiek staje twarzą w twarz ze śmiercią, zaczyna
rozumieć, co tak naprawdę jest ważne. Myślę, że kłopoty Michaela z gniewem i depresją są wynikiem tego, jak
go traktowałam.
– W tamtych czasach nikt nie rozumiał tego typu
problemów – próbowałam ją pocieszać. – Postępowałaś
najlepiej jak umiałaś.
19
5WKUWLTQ\_aUĝķI
– Nie, wywierałam na niego za duży nacisk. Byłam
zbyt krytyczna. Miałam za wysokie wymagania – odpowiedziała, a następnie opowiedziała mi tę samą historię,
którą usłyszałam od Michaela przed ślubem.
Wzrastając w ciągłej presji, by sprostać oczekiwaniom
matki, Michael jednocześnie żył w przeświadczeniu, że
nigdy mu się to nie uda. Doprowadziło go to do załamania nerwowego w wieku 19 lat. W tym czasie był
studentem studiów dziennych, co samo w sobie stanowiło poważne wyzwanie dla dyslektyka, a dodatkowo
pracował na pełny etat jako muzyk w nocnych klubach.
Życie w ciągłym stresie przerosło jego możliwości. Matka zaprowadziła go do lekarza rodzinnego, który zadecydował, żeby umieścić Michaela w szpitalu psychiatrycznym, który znajdował się niedaleko jego gabinetu,
a równocześnie blisko domu rodzinnego Michaela.
Uważał, że Michael odpocznie w szpitalu, a jednocześnie zostanie poddany leczeniu na neurastenię.
– Szpital psychiatryczny to był ogromny błąd – powiedziała mi jego matka ze łzami w oczach. – Jego stan
nie wskazywał na konieczność umieszczenia go w tego
typu placówce, a mimo to został zamknięty w miejscu,
w którym był świadkiem przerażających zachowań pacjentów, którzy znaleźli się tam z prawdziwej potrzeby.
To doświadczenie, zamiast mu pomóc, okazało się dla
Michaela druzgocące.
Dzień przed przyjęciem do szpitala kuzyn Michaela
przyprowadził go do Pana. Wprawdzie podczas hospitalizacji Michael był już wierzący, jego duchowe zrozumienie było nadal niewielkie, co spowodowało, że do-
20
Moc
świadczenia w szpitalu psychiatrycznym były dla niego
wyjątkowo przerażające. Doszedł do wniosku, że jego
stan jest dużo poważniejszy, niż był w rzeczywistości.
To, co Michael wyniósł ze szpitala kilka tygodni później, to obsesyjny lęk. Najbardziej lękał się, że któregoś dnia ponownie trafi do szpitala psychiatrycznego.
Nawet piętnaście lat po naszym ślubie miewał chwile,
kiedy pod wpływem stresu i przemęczenia odczuwał
niepokój i przygnębienie spowodowane tym właśnie
wydarzeniem.
– Później doktor sam mnie przepraszał – powiedziała
smutnym głosem jego matka. – Przyznał, że umieszczenie Michaela w szpitalu psychiatrycznym było poważnym błędem. Wiem, że miał rację, bo od tamtego czasu
Michael zaczął miewać poważne stany depresyjne i lękowe.
Informacje, którymi podzieliła się ze mną teściowa,
pomogły mi zrozumieć, co jest źródłem napadów gniewu Michaela. Otworzyły mi nawet oczy na to, dlaczego
przeniósł gniew i niechęć ze swojej matki na mnie. Był
na nią zły, a ja byłam winna wskutek projekcji uczuć.
Nie umiałam sobie z tym poradzić, bo sama miałam
problemy ze swoją przeszłością.
Wychowywała mnie chora psychicznie matka, stosująca wobec mnie przemoc. Kiedy byłam mała, bardzo
często zamykała mnie w szafie. Odbiło się to nawet na
moim dorosłym życiu, w które weszłam z poczuciem
lęku, przygnębienia, beznadziejności i niepokoju. Dorastałam w przekonaniu, że jestem niezdarą, co zresztą
mama bezustannie mi powtarzała. Odrzucenie, jakiego
21
5WKUWLTQ\_aUĝķI
od niej doznałam, sprawiło, że reagowałam z przesadną
wrażliwością na wszelkie zachowania Michaela, które
wyglądały jak odrzucenie. Poczucie braku bezpieczeństwa, które wniosłam do naszego związku, spowodowało, że jego ostre słowa były dla mnie dewastujące, więc
coraz bardziej się od niego odsuwałam. Postrzegałam
go jako kogoś, komu nie można zaufać, bo nigdy nie
wiadomo, kiedy wbije ci nóż w serce swoją krytyką lub
oskarżeniem.
Gdy ból w moim małżeństwie stał się dla mnie nie do
zniesienia, zaczęłam myśleć o separacji lub rozwodzie.
To właśnie wtedy Bóg powiedział mi, że jeśli zrezygnuję z pragnienia ucieczki i poddam się Jego pragnieniu,
bym wstawiała się w modlitwie za Michaela, wówczas
Bóg użyje mnie jako narzędzia do jego uwolnienia. Jeśli
zgodzę się modlić się za niego zgodnie z Bożymi wskazówkami – co wymagało z mojej strony poważnej zmiany własnego serca – Bóg odpowie na moje modlitwy.
To, czego nauczyłam się w kolejnych latach, posłużyło
za kanwę mojej książki Moc modlitwy żony.
Pomimo tego, że chciałam być Bogu posłuszna, ciągle
zadawałam Mu pytanie: Dlaczego to ja mam się zmienić? Czy Michael również nie potrzebuje zmiany?
Jednak Bóg przemówił do mojego serca: Nie chodzi
o to, kto potrzebuje zmiany, lecz kto jest gotowy się zmienić. Jeśli jesteś gotowa się zmienić, mogę od razu zacząć
przez ciebie działać.
Nie jestem przekonana, czy byłam aż tak gotowa na
zmianę, ale z pewnością byłam gotowa zrobić to, czego
Bóg ode mnie oczekiwał. Odpowiedziałam więc „Tak”
22
Moc
na Jego prośbę. Od momentu, gdy postanowiłam modlić się za Michaela z właściwym sercem i zgodnie z Bożymi wskazówkami, zaczęłam dostrzegać zachodzące
w nim zmiany. Coraz rzadziej miewał napady gniewu.
Zaczynał też patrzeć na swoją przeszłość z nieznanej mu
dotąd perspektywy.
Któregoś dnia Michael powiedział: – Jestem pewny,
że gdyby mój ojciec otoczył nas opieką duchową tak,
jak powinien, cała nasza rodzina inaczej by dzisiaj wyglądała. Tato był dobrym ojcem i mężem, utrzymywał
rodzinę, ale niewiele wniósł w moje życie. Wiem, że
mnie kochał. Nie mogę o nim powiedzieć, że był ogrem
czy jakimś innym potworem, ale zajmował bardzo bierną postawę. Nigdy nie okazywał zainteresowania moją
osobą. Przez wiele lat nie byłem w stanie spojrzeć na
sytuację z perspektywy mojej matki, ale teraz jej współczuję. Ze wszystkim musiała radzić sobie sama. Niosła
ogromny ciężar na swoich barkach. Ojciec nie dawał
jej żadnego wsparcia duchowego. W domu brakowało
równowagi. W wieku 44 lat zachorowała na raka i zmarła przed ukończeniem 50 lat. Myślę, że cała ta sytuacja
rodzinna była w dużej mierze przyczyną jej przedwczesnej śmierci.
To nagłe olśnienie pomogło Michaelowi zrozumieć
wagę modlitwy za jego własną rodzinę. Zmotywowało
go do modlitwy za mnie. A ja wiem, że gros sukcesów,
które odniosłam w życiu, zawdzięczam właśnie jego modlitwom.
23

Podobné dokumenty